Jak radzić sobie w czasach epidemii i innych kryzysów – zakończenie

W poprzedniej części zajmowaliśmy się rytuałami zdrowia stosowanymi indywidualnie, choć można to robić także z innymi. Na zakończenie chciałbym przedstawić pełną mocy, choć bardzo prostą i naturalną metodę tego typu, której tajemnica powodzenia polega na tym, że wykonuje się ją w gronie bliskich osób.

Rytuał świętowania – pozytywny trening (nie tylko) mózgu

Nie tylko święta państwowe czy religijne, nie tyko dni specjalne, rocznice, urodziny, imieniny itp. są okazją do budowania świątecznego nastroju i wspólnego celebrowania. Co więcej, te oficjalne święta często stają się dodatkowym źródłem stresu, bo sprzątanie, bo zakupy, bo kolejne spiętrzenie zadań, pośpiech, siadanie do stołu z osobami “trudnymi”, bo martwimy się, żeby wszystko wypadło dobrze, żeby trafić z prezentami, “żeby zaś znowu jaka niezgoda między nami nie powstała”, jak mówił Kmicic do Oleńki w “Potopie”, itd. Tymczasem rytuał świętowania, o jakim tutaj mowa, ma zupełnie inny charakter i jest niezależny od jakichś wybranych dat, kalendarza liturgicznego, czy terminarza świąt państwowych.

W omawianej metodzie chodzi o regularnie powtarzane doświadczanie świętowania w sposób, który jednoznacznie wywołuje pozytywne skojarzenia i towarzyszące im emocje, co zostaje znacznie wzmocnione dzięki relacji z towarzyszącymi nam osobami oraz postawie pełnej życzliwości i afirmacji wśród wszystkich uczestników. Dlatego takie świętowanie spełnia swoje zadanie wtedy, gdy znajdujemy się w gronie przyjaciół, rodziny i innych, wśród których panuje wzajemne pozytywne nastawienie.

Po co świętować?

Wprawdzie neuropsycholog Rick Hanson nie odnosi się bezpośrednio w swoich pracach do metody świętowania, ale łatwo zauważyć, jak blisko jest ona spokrewniona z jego ideą “nasycania się dobrem” (taking into good). Świętowanie w doskonały sposób zawiera w sobie wszystkie elementy techniki Hansona: 1. wybór tego, co przyjemne i pozytywne; 2. skupienie na wybranym doświadczeniu wystarczająco długo (min. 30-40 sek.); 3. regularne powtarzanie tej procedury w celu wyrobienia nowych wzorców neuronalnych (m.in. zmiana nawyków ciała migdałowatego).

Świętowanie wprowadza do “nasycania się tym, co pozytywne” dodatkowy ważny element – kontekst społeczny (ważne, by odbywać je w towarzystwie przynajmniej jeszcze jednej osoby). Poprzez wzajemne dzielenie się z innymi tym, co pozytywne, efekt końcowy zostaje znacznie wzmocniony. Jeszcze intensywniej wytwarzamy wtedy “wzniosłe uczucia”, o których była mowa w poprzednich częściach tego tekstu, a które są tak istotne z punktu widzenia psychologii pozytywnej. Podobnie jak śmiech jest “zaraźliwy”, dotyczy to także innych pokrewnych reakcji. Podniesiony nastrój, radość, wdzięczność, a w tym przypadku także poczucie bliskości i wspólnoty z innymi to doskonały neutralizator stresu, zastępujący go wewnętrzną harmonią.

Nie mówimy tu tylko o zmianie stanu subiektywnego, bo jak wiemy, następstwa fizjologiczne są jak najbardziej mierzalne. “Wysokie fale beta” w mózgu, związane z reakcją stresu, przechodzą w fale alfa, odpowiadające relaksowi. Czasami mogą też pojawiać się mniej  poznane fale gamma, towarzyszące m.in. stanom uniesienia, poczucia jedności itp. Zmienia się także gospodarka hormonalna, gdy typowe dla stresu adrenalina i kortyzol zostają zastąpione przez zwiększoną produkcję dopaminy, endorfin i oksytocyny (“hormon więzi i bliskości”). Jak wiemy, wygaszanie permanentnego stanu alarmu, jakim jest przewlekły stres, powoduje powrót do wewnętrznej homeostazy. Organizm odzyskuje równowagę, zostają przywrócone funkcje regeneracyjne i samoregulacyjne, usprawnia się układ odpornościowy, wzmaga neurogeneza itd.

Przypomnijmy również, że rytuały działają w sposób szczególny, wywołując skutki także na poziomie nieświadomym. Mają one zupełnie inny charakter, niż np. logiczna argumentacja. Angażują ciało, emocje, posługują się symbolami, a to wszystko jest językiem o wiele bardziej przemawiającym do nieświadomości, niż pojęcia, definicje, wyjaśnienia czy proste sugestie. To dlatego wiele szkół psychoterapii czy coachingu chętnie sięga po rytuały jako skuteczne narzędzia dokonywania zmian. Wymieniane są np. rytuały przejścia (inicjacyjne), rytuały rozstania i domykania (relacji, zadań itp.), rytuały uwalniania się, przyjmowania nowych ról, rytuały rozpoczynania, zakończenia i wiele innych. Świętowanie doskonale się w nie wpisuje.

Co możemy świętować

Pozytywne zdarzenia w naszym życiu osobistym, ale także społeczne czy światowe, które podnoszą nas na duchu i z których się cieszymy. Mniejsze i większe sukcesy własne, bliskich czy innych osób. Realizację celów (lub choćby rozpoczęcie ich realizacji), zmiany na lepsze, rozwinięcie nowych umiejętności, zdobytą wiedzę, uzyskane wglądy i odkrycia, zachwyty oraz wszelkie miłe chwile. Zawsze znajdzie się okazja do świętowania, trzeba tylko się w tym wyćwiczyć. Np. w sytuacji, gdy coś nam się nie uda, albo gdy spotka nas jakaś przykrość, możemy świętować, że przetrwaliśmy, sposób, w jaki sobie z tym poradziliśmy oraz czego nauczyliśmy się z tej sytuacji i jak możemy tę lekcję spożytkować. Kontakt z przyrodą, ze sztuką, z literaturą, z innymi ludźmi, załatwienie sprawy urzędowej, udany zakup, smaczny posiłek, poprawa stanu zdrowia itp. – wszystko to są niewyczerpane okazje do świętowania.

Mogłoby się wydawać, że tak trywialne sytuacje nie zasługują, by je celebrować, ale pamiętajmy o tym, co jest istotą tej metody. Chodzi o stan, jaki osiągamy skupiając się na pozytywnych aspektach codzienności i celebrując je, o związane z tym emocje i nastrój. Dlatego każde doświadczenie, które do nich prowadzi, nadaje się do świętowania. Nie ma tu żadnych ograniczeń.

Gdzie i kiedy?

Jeśli tylko mamy taką możliwość, dobrze jest powtarzać ten rytuał w tym samym miejscu (ten sam pokój lub choćby “kącik”, te same siedzenia itd.). Z czasem to miejsce nabiera szczególnego charakteru, staje się miejscem specjalnego przeznaczenia, kotwicą przestrzenną skojarzoną ze świętowaniem i wszystkim, z czym ono jest związane i tym, co w nas powoduje. Jeśli nie mamy takiego stałego miejsca, można wykonywać rytuał wszędzie, gdzie to możliwe i dogodne. Trzeba tylko zadbać, żeby nikt i nic nam wtedy nie przeszkadzało. Można także w takim dowolnym miejscu umieszczać jakiś element zarezerwowany tylko na tę okazję (np. wybrany świecznik, olejek zapachowy itp.).

Podobnie, warto znaleźć taki czas (dzień tygodnia, porę dnia, ilość czasu itp.), który zostanie zarezerwowany dla tego właśnie rytuału. Zapewnimy sobie wtedy regularną powtarzalność świętowania, a tym samym ćwiczenia we wspólnym “nasycaniu się dobrem”. Jeśli chodzi o częstotliwość, to zależy od nas. Niektórzy stosują krótkie świętowanie na koniec każdego dnia. Inni preferują raz na tydzień (np. na koniec tygodnia), a jeszcze innym bardziej odpowiadają dni “ruchome”, w zależności od okazji zasługujących, by je świętować. Gdy jednak z jakiegoś powodu nasz zaplanowany rytuał “wypada” z harmonogramu, po prostu powracamy do niego przy najbliższej nadarzającej się okazji. Najważniejsza jest tu jak zwykle ogólna regularność, niezależnie od koniecznych wyjątków, związanych z okolicznościami życiowymi (np. pilne wyjazdy, spiętrzenie spraw, terminowe zadania itp.).

Jak konkretnie?

Możemy świętować z członkami rodziny, z przyjaciółmi lub innymi osobami, z którymi pozostajemy w życzliwych relacjach. Gdy jest to rodzina, warto aby była “w komplecie”, łącznie z dziećmi. Mają one wtedy możliwość pozytywnego modelowania dorosłych, a przy okazji przechodzą wczesny trening “nasycania się tym, co dobre”. Dzięki temu wyrabiają w sobie wspierające nawyki i pozytywnie “rzeźbią swój mózg”, jak to określa Rick Hanson. Taki potencjał na przyszłość jest nieoceniony.

Jednak nigdy nie jest za późno, by nauczyć się tego rodzaju terapeutycznego świętowania, więc jak najbardziej warto zapraszać do niego osoby starsze, jeśli tylko są otwarte na naszą propozycję i potrafią przyswoić sobie podstawowe zasady tej metody. Jedną z głównych jest skupianie się na tym, co pozytywne w życiu naszym i innych osób oraz wyłączenie nadmiernego “wewnętrznego krytyka”. Jeśli zaś pojawiałyby się jakiekolwiek negatywne oceny ze strony któregoś uczestnika rytuału,  pomniejszanie znaczenia tego, co pozytywne, narzekanie itp., pozostali mogą służyć wsparciem tej osobie w powrocie na właściwe tory świętowania.

Każdy uczestnik może kolejno zgłaszać do uczczenia swoje tematy (przyjemne zdarzenia, osiągnięcia, dokonane zmiany itp.). Powszechnym gestem, który następuje po każdym takim zgłoszonym haśle do świętowania jest wzniesienie toastu. Zaczyna się np. od słów “świętuję…”, lub “wznoszę toast z okazji…”, albo “chciałbym uczcić…”, “wyrażam moją wdzięczność za…” itd. Nie musimy jednak używać do tego celu alkoholu, choć i to jest możliwe w symbolicznych ilościach. Większa ilość powodowałaby zakłócenia świadomości (niekorzystnie zmieniony sposób działania neurotransmiterów), a to znacznie obniżałoby korzyści płynące z rytuału. Równie dobrze może to być ulubiony sok, dobra woda mineralna, herbata, napar ziołowy, czy cokolwiek innego. Najważniejszy jest sam gest wznoszenia toastu oraz doznania smakowe. A także wizualne i słuchowe (stuknięcie kieliszków czy filiżanek). Angażujemy wtedy wszystkie nasze zmysły, co wzmacnia to doświadczenie. Można dowolnie modyfikować tę fazę rytuału i wprowadzać zamiast toastu inne elementy (np. oklaski, owacje itp.). Zachęcam do eksperymentowania oraz indywidualnego wyboru tego, co będzie najlepiej w danym przypadku pasowało.

Po wyczerpaniu tematów do świętowania przez jedną osobę, kolejna przejmuje głos, a potem następna itd. Inna wersja polega na tym, na uczestnicy zgłaszają na przemian po jednym swoim temacie, aż do ich wyczerpania. Gdy komuś przypomni się, że ma jeszcze pominięty wcześniej powód do świętowania, może go jak najbardziej zgłosić, np. na koniec rytuału, lub w innym dogodnym momencie.

Jeśli oprócz świętowania są inne, pilne, być może trudne sprawy do omówienia bezpośrednio po nim, i  nie można odłożyć ich na później, to zaleca się zrobienie choćby krótkiej przerwy po zakończeniu rytuału. Jeśli to możliwe, dobrze jest także zmienić miejsce, sposób siedzenia i inne szczegóły aranżacji przestrzeni, które pomogą jednoznacznie odróżnić (także nie poziomie nieświadomym) te dwa rodzaje interakcji.

A co z czasami kryzysu, zagrożeń, stresujących wydarzeń? Czy wtedy taki rytuał w ogóle ma sens? Odpowiedź jest jak najbardziej pozytywna. Nie ma co czekać, aż okoliczności zewnętrzne zapewnią sielankę, zapanuje powszechny dobrobyt, a nasze życie będzie dostarczać nam samych przyjemnych chwil. To utopia. Dlatego dobrze wyrobić w sobie nawyk świętowania niezależnie od zmieniających się okoliczności oraz wszystkiemu wbrew. Obecnie coraz więcej specjalistów odświeża przeprowadzone wcześniej badania naukowe, z których wynika, że wzmacnianie więzi, spędzanie czasu z innymi w życzliwej atmosferze, a tym bardziej dzielenie się z nimi tym, co pozytywne i budujące, ma kluczowe znaczenie dla zdrowia, odporności i długowieczności. A skoro tak, to… świętujmy gdziekolwiek, kiedykolwiek i z kimkolwiek się da. Wszystkim wyjdzie to na dobre. I choć bezpośredniego kontaktu nic nie zastąpi, to w razie konieczności możemy robić to także zdalnie. Skoro przy pomocy komunikatorów elektronicznych odbywa się obecnie znaczna część interakcji zawodowych i osobistych, to dlaczego nie mielibyśmy przeprowadzać rytuałów świętowania w ten sposób? I jak zwykle, tak i w tym przypadku żaden opis nie zastąpi doświadczenia. Zatem po raz kolejny przejdźmy do działania…

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *