Jak radzić sobie w czasach epidemii i innych kryzysów cz. 3

Zmienianie umysłu na lepsze oznacza zmienianie mózgu na lepsze. Kiedy uczysz się na podstawie własnych doświadczeń, twój mózg nieustannie się przeobraża. Stymulując wielokrotnie dany “obwód” w mózgu, wzmacniasz go. Uczysz się być spokojniejszy lub bardziej współczujący na takiej samej zasadzie, jak uczysz się czegokolwiek innego: dzięki powtarzaniu ćwiczeń.  – Rick Hanson.

Obecny wpis poświęcony jest w całości temu właśnie zagadnieniu – jak konkretnie można rozwijać w sobie, przywoływać i utrzymywać wzniosłe stany, o których była mowa w części drugiej, a które są tak istotne dla podnoszenia jakości życia i poczucia stanu zdrowia. Opiszę kilka prostych metod, które każdy może stosować samodzielnie, a także z wspólnie z innymi.

Jest tu potrzebne krótkie wyjaśnienie.  Dążenie do pozostawania we wzniosłych stanach, czy powracania do nich tak często, jak tylko się da, nie oznacza rezygnacji z trzeźwego, krytycznego myślenia. Uważnie obserwujemy stan swojego zdrowia (oraz bliskich) i podejmujemy właściwe kroki, gdy sytuacja tego wymaga, np. udajemy się na badania w przypadku pojawienia się objawów, przestrzegamy zasad higieny, wskazanej dla nas diety itd. Sztuka polega na tym, by jednym nie zastępować drugiego i działając racjonalnie w sytuacji pogorszenia zdrowia (to samo dotyczy innych obszarów życia) równocześnie nie ulegać panice czy nastrojom depresyjnym, lecz zachować dostęp do swoich wewnętrznych zasobów. Warto przy tym pamiętać, że wzniosłe uczucia i towarzyszące im pozytywne nastawienie na poprawę, zwiększają nawet skuteczność działania leków, co potwierdziło wiele badań, m.in. dotyczących efektu placebo.

Według Hansona nasze zasoby budujemy w dwóch etapach:

  1. Doświadczamy tego, co uważamy za stan pożądany (pozytywny, wniosły, czy jakkolwiek go nazwiemy). Niezależnie od tego, czy jest to uczucie wdzięczności, zachwytu, wiary w swoje możliwości czy energii do działania, najpierw potrzebujemy ich doświadczyć, uświadomić je sobie i nauczyć się je rozpoznawać. Wtedy tworzy się odpowiednie “doświadczenie referencyjne”, jak je z kolei określa Robert Dilts, czyli zmysłowa i mentalna reprezentacja danego stanu. Gdy już posiadamy tę reprezentację, możemy faktycznie powiedzieć: “wiem, jak to jest być pewnym siebie” (albo przeżywać entuzjazm, mieć twórcze natchnienie, cieszyć się życiem itd.).
  2. Rozwijamy te pozytywne, lecz zwykle mniej czy bardziej ulotne doświadczenia w “trwałą zmianę w układzie nerwowym”. Są do tego potrzebne odpowiednie ćwiczenia czy praktyki, najlepiej powtarzane codziennie, a nawet wielokrotnie w ciągu dnia. W przeciwnym razie wiele “korzystnych doświadczeń zostaje zmarnowana w mózgu”, powiada Hanson. Oznacza to, że ludzie często pozostają na pierwszym etapie, ale nie przechodzą do drugiego. Czyli przeżywają pozytywne stany, które nie “wbudowują się” jednak w ich neurologię. Żeby to się dokonało, trzeba “ćwiczyć mózg tak samo, jak ćwiczysz mięsień, żeby wywołać w nim zmianę: wysiłki z biegiem czasu się zsumują”, zachęca Hanson.

Więcej na ten temat można znaleźć w jego ostatniej tłumaczonej na język polski książce pt. “Rezyliencja”. Pojęcie to oznacza według Hansona “umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami i stawiania czoła wyzwaniom na drodze do wykorzystania pojawiających się możliwości“. Do tego zaś niezbędne jest właśnie powodowanie u siebie trwałej przemiany neuronalnej, która oczywiście przekłada się na myślenie, odczuwanie i działanie.

A skoro już mowa o “trwałej przemianie”, to warto nadmienić, że na podstawie dostępnych badań nad praktykującymi medytację, Daniel Goleman i Richard Davidson dokonali rozróżnienia jej neuronalnych skutków pojawiających się u osób, które np. przeszły ośmiotygodniowy kurs oraz u tych, którzy mają za sobą wiele lat i tysiące godzin praktyki tego rodzaju. Różnice te są wyraźnie mierzalne, a autorzy w całości poświęcają temu zagadnieniu swoją książkę. Powołuję się tutaj na ich pracę, żeby zasygnalizować, że wielu badaczy interesuje się tą tematyką, a przy okazji poinformować  także o ich ostatniej publikacji tłumaczonej na język polski.

Trenowanie “neuronalnych mięśni”

Niezależnie od tego, jak długo rozmawialibyśmy o pływaniu, w końcu trzeba wejść do wody. A więc do dzieła. Poniższe instrukcje są przeznaczone do regularnego zastosowania i każdy może wybrać dla siebie to, co najbardziej będzie mu odpowiadało. Zalecane jest jednak łączenie ze sobą tych metod lub co najmniej stosowanie ich na przemian. Również dlatego, że angażują one różne systemy zmysłowe, a skoro tak, to razem oddziałują bardziej całościowo.

1. Słownik zdrowia

Kiedy rozmawiamy o swoim zdrowiu lub choćby o nim myślimy, posługujemy się nieświadomymi schematami doboru słów i konstrukcji zdań. Na przykład niektórzy skupiają się na swoich fizycznych słabych stronach, skłonnościach do chorób, przebytych schorzeniach, kontuzjach, pogorszeniach itd. Słownik, jakim się wtedy posługują jest zdominowany przez takie pojęcia, jak “słabe geny”, “starzenie się”, “spadek kondycji”, “utrata odporności” i wiele innych, których nie będę tu wymieniał, bo lepiej skupiać się na sformułowaniach bardziej wspierających. Jak podkreśla m.in.  profesor neuronauki i psychologii, Antonio Damasio, posłużenie się dowolnym pojęciem, wymaga od nas stworzenia czy przywołania choćby na moment jego zmysłowej reprezentacji, co najczęściej dokonuje się na poziomie nieświadomym, ale powoduje realne zmiany w aktywności mózgowej, a w konsekwencji określone reakcje fizjologiczne, emocjonalne itd. Jeśli więc nawykowo używamy tych samych pojęć i sformułowań na temat swojego zdrowia, to utrwala się przez to odpowiadające im samopoczucie, pozytywne lub negatywne. Oczywiście na stan zdrowia ma wpływ wiele czynników (środowiskowe, historyczne, żywieniowe, związane ze stylem życia itd.), ale tu skupiamy się przede wszystkim na mentalnych i całkowicie zależnych od nas. Zatem dobrze jest zacząć od dopasowania naszego słownika do pożądanego stanu zdrowia. Trudno jednak przełamać stare językowe (i mentalne) nawyki, ponieważ ludzie są niejako zamknięci w klatce automatycznie używanych pojęć, które w pewnym sensie kształtują ich “rzeczywistość”. Dlatego może przydać się do tego nieco inspiracji w postaci sprawdzonych pojęć alternatywnych, które z reguły powodują pozytywne skojarzenia i aktywują korzystne reprezentacje poznawcze. Przy okazji zwróć uwagę, jakie skojarzenia powstają w Twojej głowie i jak się czujesz, gdy czytasz poniższe słowa, oraz jak się czujesz po przeczytaniu całej ich listy.

pomocne rzeczowniki pomocne czasowniki pomocne przymiotniki
zdrowie

równowaga

harmonia

zdrowienie

samouzdrawianie

powrót do zdrowia

energia

siła

moc

odporność

regeneracja

relaks

odprężenie

odpoczynek

rewitalizacja

potencjał

możliwości

wewnętrzna inteligencja

przemiana

transformacja

samoregulacja

samonaprawa

samoodbudowa

samooczyszczenie

rozwój

sprawność

homeostaza

wyciszenie

spokój

błogostan

dobrostan

rozkwit

zmieniać na lepsze

uzdrawiać

oczyszczać

pomagać

leczyć

wzrastać

neutralizować

wzmacniać

odtwarzać (np. zdrowie)

uruchamiać

usprawniać

poprawiać

rozprzestrzeniać

promieniować (np. energią)

tworzyć

odzyskiwać

wydobywać

łączyć

odbudowywać

harmonizować

równoważyć

opanowywać

emanować

aktywować

ożywiać

odmładzać

“wracać do gry”

uwalniać się

przekształcać

uodpaprniać się

regenerować

pomocny

wspierający

zrównoważony

harmonijny

całościowy

konstruktywny

uzdrawiający

leczniczy

uwalniający

spójny

swobodny

naturalny

spontaniczny

samoczynny

spokojny

ożywczy

przyjemny

energiczny

pozytywny

obfity

wzmacniający

podtrzymujący

odmładzający

oczyszczający

kojący

satysfakcjonujący

korzystny

tonizujący

odporny

naturalny

dynamiczny

To tylko przykładowa lista, którą można samemu powiększać i dopisywać do niej wszelkie inne rzeczowniki, czasowniki i przymiotniki, które wywołują nasze jednoznacznie korzystne skojarzenia. Roberto Assagioli, twórca psychosyntezy, oraz jego kontynuatorzy stosowali określenie “evocative words”, oznaczające w ich zamyśle słowa, które ze swej natury mają pozytywne znaczenia. Powtarzanie takich słów, wypełnianie nimi swoich myśli i konwersacji ma za zadanie wywoływać natychmiastowy pozytywny wpływ na psychikę. Jeśli ktoś często używa takich pojęć, jak np. “dobrostan”, “witalność”, “odnowa biologiczna”, “energia życiowa”, “wigor”, “samoregulacja organizmu” itd., to coraz bardziej wypełniają one świadomość i nieświadomość tej osoby, kaskadowo tworząc w umyśle pozytywne skojarzenia i reprezentacje stanów pożądanych. A gdy uwaga zmierza w ich kierunku, to podążają za nią również wybory, decyzje i działania wzmacniające zdrowie, a nawet zmiany fizjologiczne, co potwierdzają m.in. wspomniane wcześniej badania nad efektem placebo. W taki oto sposób “słowo staje się ciałem”.

Każdy sam może oszacować, jak często posługuje się pojęciami z powyższej tabelki lub podobnymi do nich. Oczywiście można (i warto) samemu tworzyć “słownik zdrowia”, który będzie najlepiej pasował do indywidualnej mapy świata danej osoby, będzie przywoływał najlepsze skojarzenia i wzbudzał najbardziej pozytywne stany. Jeśli na początku dawne negatywne pojęcia będą się same narzucać, niejako wypierając nowe, nie ma powodu do zmartwienia. Oznacza to tylko, że potrzeba więcej świadomego treningu w zastępowaniu ich bardziej wspierającymi pojęciami, pochodzącymi ze “słownika zdrowia”. Pamiętajmy, że “wyjeżdżenie nowych kolein”, także w naszych połączeniach neuronalnych związanych z zestawem pojęć, jakich używamy, wymaga “przejechania” nimi odpowiednią ilość razy. A gdy koła wpadają w stare koleiny, trzeba konsekwentnie kręcić kierownicą tam, dokąd chcemy pojechać. Po pewnym czasie nowa “droga neuronalna” całkowicie się automatyzuje i zastępuje poprzednią. Więcej na temat tego, w jaki sposób neuronauka wyjaśnia siłę pozytywnego oddziaływania utrzymywanej w umyśle reprezentacji stanu pożądanego można znaleźć tutaj:

2. Tworzenie zdrowia poprzez jego ekspresję

Nie tylko w NLP przykładamy dużą wagę do zaangażowania mowy ciała w proces zmiany. Dlaczego jest to ważne? Ponieważ o ile zmieniając nasz słownik odnoszący się do kwestii zdrowia operujemy w obszarze wtórnego systemu poznawczego, to zaangażowanie ekspresji ciała przenosi nas na poziom pierwotny. Wtórny system opiera się na języku mówionym i właściwym dla niego poziomie abstrakcji. “Słowa nie są rzeczami” – mawiał Alfred Korzybski. System pierwotny bazuje natomiast na doznaniach zmysłów, a te angażują organizm bez pośrednictwa słów. Dlatego wielu autorów zachęca do stosowania własnych rytuałów zdrowia i w ogóle rytuałów dokonywania jakiejkolwiek zmiany, osiągania celu, kolejnego etapu swojego rozwoju itp., związanych właśnie z ekspresją ciała.

  • Taniec zdrowia. Można go zamiennie nazywać “tańcem zwycięstwa” (jak np. dr David Hamilton), “tańcem tryumfu” lub podobnie. “Taniec tryumfu” można często obserwować u dzieci np. po jakimś kolejnym dokonaniu, nauczeniu się nowej umiejętności, ułożeniu budowli z klocków itp. To spontaniczna ekspresja radości, a nawet euforii. Przyczynia się ona dodatkowo do utrwalania wspierających przekonań dziecka na temat swoich możliwości, własnej wartości i pokrewnych.

Metoda jest bardzo prosta. Zacznij od znalezienia odpowiedniego miejsca i czasu, gdy nic Ci nie przeszkodzi. Na stojąco, daj sobie chwilę, by skierować uwagę na swoje ciało, jego doznania, zadbaj o jego rozluźnienie. Następnie skup swoją uwagę na pojęciu zdrowia (sprawności, odporności itp.) i pozwól swojemu ciału przełożyć to pojęcie na taneczny ruch. Dla ułatwienia można “na rozruch” zacząć wykonywać znane Ci taneczne kroki i gesty, ale traktując je tylko jako punkt wyjścia. Podążając za podpowiedziami ciała, znajdź takie formy ruchu i rytmu, które będą najbardziej pasowały do Twojego odczucia i wyobrażenia o swoim zdrowiu, sprawności i sile. Pozwól by ruch rozwijał się spontanicznie, niczego sobie nie narzucaj i równocześnie niczego nie blokuj, ani nie kontroluj. No, może jedynie ruchy, które mogłyby uszkodzić sprzęt… Jeśli pojawią się w Twojej głowie jakieś komentarze, osądy na temat tego, co robisz, uczucie skrępowania, zawstydzenie, niepokój itp., obserwuj je jak bańki mydlane, które za chwilę przeminą i powracaj uwagą do doświadczenia tańca. W pewnej mierze przypomina to medytację uważności w ruchu. Kontynuuj, aż ciało samo zakończy taniec, a Ty możesz wtedy wzbudzić wdzięczność dla siebie za to interesujące doświadczenie. Jak się teraz czujesz? Czyż nie przybywa energii i ożywienia? Czy nie podnosi się nastrój i nie zwiększa się poziom odprężenia? A może w Twoim przypadku są to jeszcze inne pozytywne doznania?

 

  • Wokalna ekspresja zdrowia. Skoro możemy “tańczyć zdrowie”, to możemy je także śpiewać. Nie trzeba mieć do tego specjalnych zdolności muzycznych czy głosowych. Podobnie jak z ruchem w poprzednim ćwiczeniu, tak w tym przypadku zaczynamy od dowolnego dźwięku, a potem pozwalamy, by nasz “śpiew zdrowia” (zwycięstwa, tryumfu, wdzięczności, radości, mocy itd.) rozwijał się sam z siebie. Daj sobie na to tyle czasu, aż ekspresja wokalna niejako sama się wyciszy lub po prostu poczujesz, że na ten moment wystarczy. Zaczynając np. od śpiewu dowolnej samogłoski, można następnie przechodzić do kolejnych, zmieniać tony, rytm, melodykę, natężenie dźwięku itd. Można wczuwać się w wibracje, jakie dźwięki powodują w Twoim ciele. I w tym przypadku śpiew zdrowia w pewnym momencie kończy się sam.

Jeśli pojawią się przy tym jakieś mniej czy bardziej intensywne emocje, jeśli nawet popłyną łzy, wybuchniesz śmiechem lub poczujesz takie doznania, jak np. mrowienie w jakimś obszarze ciała (lub w całym ciele), daj sobie przyzwolenie na wszelkie tego typu reakcje wiedząc, że są one przejawem procesu samoregulacji organizmu. To oznacza, że cokolwiek się wtedy pojawia w obszarze Twojego doświadczenia, jest właściwe i świadczy o tym, że ów proces angażuje także Twoją fizjologię i neurologię. Można powiedzieć, że to, co zapoczątkowało się w Twoim umyśle, przechodzi na poziom serca, trzewi i całego ciała. Nie raz słyszałem od pacjentów w terapii czy klientów w coachingu, jak mówili: “czuję, jakby coś zmieniało się we mnie na poziomie komórkowym”.

  • Autogimnastyka. Gimnastyka to system wybranych ćwiczeń i ruchów, zmierzający do zwiększenia sprawności i poprawy kondycji w wybranym obszarze aktywności. Z jednej strony mamy np. gimnastykę rehabilitacyjną, a z drugiej – sportową i akrobatyczną. Pomiędzy tymi biegunami istnieje szerokie spektrum innych jej odmian. Natomiast autogimnastyka jest czymś zupełnie innym. Pojęcie to wprowadził psychiatra z Machaczkały w Dagestanie, Hasaj Alijew, który gościł w Polsce w latach 90 ubiegłego wieku.

Sesja autogimnastyki zaczyna się podobnie jak tańca zdrowia. W pozycji stojącej skieruj swoją uwagę na ciało, wczuj się w nie, rozluźnij. Pomyśl – “samouzdrawianie”, albo “powrót do równowagi”, “wzrost naturalnej odporności” lub coś podobnego. Możesz następnie zainicjować delikatny ruch (np. lekkie kołysanie ręką lub całym ciałem) i pozwolić, by Twoje ciało zaczęło go rozwijać samo z siebie. Wszystko co jest tu potrzebne, to przyzwolenie, by autogimnastyka dokonywała się samoistnie. Niczego nie przyspieszamy, niczego nie hamujemy, niczego nie wymuszamy, na wszystko jesteśmy otwarci. Dynamiczny ruch może przechodzić w bardziej statyczne pozycje rozciągające, elementy siłowe w ruch delikatniejszy i bardziej płynny, lub odwrotnie. Kontynuujemy, aż  taka samoregulacyjna gimnastyka ustaje, ciało się stabilizuje, a czasem bywa, że przechodzimy w relaksację czy stan podobny do medytacji. Można się wtedy położyć lub usiąść i dać sobie tyle czasu, ile trzeba, aby organizm jak najbardziej spożytkował ten stan, aż pojawi się impuls do wyjścia z niego i przejścia do działania.

Łatwo zauważyć, że podobnie jak w tańcu zdrowia, tak w przypadku autogimnastyki wchodzimy w swego rodzaju stan transu hipnotycznego. Nasz węgierski kolega, Gyula Biró z Magyar NLPt Association, określa to zjawisko jako “przytomny trans w ruchu” (active-alert trans), który dynamicznie angażuje cały organizm w proces zmiany i równocześnie daje odpocząć świadomemu, racjonalnemu umysłowi. Myliłby się przy tym ten, kto uważałby, że autogimnastyka to jakieś “bezsensowne” zachowania, o co najmniej wątpliwej wartości. Mój kolega ortopeda, z którym razem uczestniczyliśmy w warsztacie prowadzonym przez doktora Alijewa, opowiedział mi ciekawy przypadek ze swojej praktyki. Otóż przyszedł do niego pacjent cierpiący z powodu przesunięcia jednego z dysków w kręgosłupie. Zwykle w takich przypadkach wykonywana jest tzw. “manipulacja na kręgosłupie” (to określenie specjalistyczne). Ponieważ jednak ów kolega był pod wrażeniem metody, to zachęcił wspomnianego pacjenta do zastosowania w swoim przypadku autogimnastyki. Po przełamaniu pierwszych lodów, pacjent rozwinął zróżnicowaną ekspresję ciała, przyjmując nietypowe pozycje i wykonując nietypowe ruchy. I oto w pewnym momencie przemieszczony dysk samoistnie “wskoczył” na właściwe miejsce, a pacjent wyszedł z gabinetu ortopedy wolny od kontuzji. Na tym właśnie polega siła samoregulacji – organizm sam znajduje sposoby na przywrócenie swojej homeostazy (dynamicznej i optymalnej równowagi). “Z całym moim lekarskim doświadczeniem nigdy bym nie wpadł na to, że akurat taki ruch przywróci sprawność pacjentowi”  – podsumował mój kolega.  – “To inteligencja jego organizmu posiadała odpowiednią wiedzę na ten temat, trzeba było tylko umożliwić jej, by wzięła sprawy w swoje ręce.”

3. Ekspresja łączona. Polega ona na tym, że równocześnie tańczymy, śpiewamy    (lub wydajemy okrzyki, albo inne dźwięki), być może przeplatając taniec ruchami mniej rytmicznymi (autogimnastyka). Można eksperymentować, poszukując najlepszych dla nas zróżnicowanych form połączeń poszczególnych rodzajów ekspresji. Najlepiej jest podążać za wskazówkami organizmu. Na przykład znajomy “rapuje zdrowie”, wykorzystując do tego słownik zdrowia. Brzmi to mniej więcej tak.:

samouzdrawianie – samoregulacja

samoodmładzanie – rewitalizacja

odnowa – fizyczna psychiczna i duchowa

odnowa – fizyczna psychiczna i duchowa

itd.

Tego typu treści w połączeniu z ruchem bardzo wzmacniają siłę działania rytuałów zdrowia, łącząc pierwotny i wtórny system poznawczy, sferę racjonalną z cielesną, aktywność obu półkul mózgowych. Tu warto dopowiedzieć, dlaczego rytuały zdrowia (lub uzdrawiania) są tak ważne. Dlaczego nie wystarcza powtórzyć sobie paru afirmacji lub “przekonać” siebie, że “będzie dobrze”. Ano dlatego, że podobnie jak metafory i symbole, rytuały silnie oddziałują na nieświadomość, czy podświadomość, jak niektórzy wolą. Ten wpływ jest tym silniejszy, im więcej obszarów doświadczania jest angażowanych w proces zdrowienia lub innej pozytywnej zmiany. A śpiew i taniec doskonale spełniają tę rolę. Jeśli nasi bliscy będą chcieli przyłączyć się ze swoimi śpiewami i tańcami zdrowia, to proszę bardzo – bawcie się dobrze, zdrowo i pożytecznie.

I na koniec jeszcze jedno. Jak tu tańczyć i śpiewać, gdy człek chory, a do tego ma też inne kłopoty? “Zdrowy rozsądek” podpowiada, że aby to robić, to najlepiej być zdrowym i szczęśliwym. No właśnie, takie podejście to pułapka, a tajemnica działania rytuałów zdrowia polega na tym, że stosujemy je wtedy, gdy czujemy się zbolali, smutni, zniechęceni itd. Absurdalne byłoby przecież odkładanie przyjmowania lekarstwa do czasu, aż będziemy zdrowi. Gdy mimo przeciwności śpiewamy i tańczymy, jak Grek Zorba na jednym z powyższych zdjęć, gdy zawaliła się wymyślona przez niego kosztowna konstrukcja do transportu drewna i rozwiały się wszelkie marzenia o zyskach jakie miała przynieść, to organizm, biologia i fizjologia, podążają za tym, co robimy i gdzie utrzymujemy naszą uwagę (ważne, aby na zdrowiu, jakim chcemy aby było lub na jakimś innym celu). W taki właśnie sposób powołujemy do istnienia stan pożądany i kreujemy nasz świat.

 

 

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *