Jak pomnażać piękne chwile

W życiu piękne są tylko chwile?

“W życiu piękne są tylko chwile” – głosi tytuł i zarazem refren kultowego utworu zespołu “Dżem”. Piosenka ta sugeruje wyczekiwanie, aż “piękna chwila” się pojawi, a wtedy trzeba pośpiesznie się nią cieszyć, bo zaraz przeminie i nie wiadomo, kiedy pojawi się następna. Takie nastawienie jest w istocie przesycone melancholią i nostalgią, wręcz cierpieniem wynikającym z ulotności tego, co dobre i radosne.

W utworze tym jest też ukryte dodatkowe założenie, że skoro “piękne są tylko chwile”, to poza nimi życie takie nie jest. Trzeba więc jakoś się “przemęczyć”, aż doczekamy do kolejnego lepszego momentu. To bardzo pesymistyczna wizja ludzkiej egzystencji. Na jeszcze dalszym, ale jak najbardziej istotnym planie, pojawia się pytanie: “Czy warto żyć dla tych nielicznych, ulotnych chwil?”. Biorąc pod uwagę dramatyczne losy i przedwczesną śmierć z przedawkowania Ryszarda Riedla, lidera zespołu, oraz wielu mimowolnych wyznawców zawartej w tytule utworu maksymy, odpowiedź jakiej sobie udzielali wydaje się oczywista.

Spójrzmy prawdzie w oczy – mógłby ktoś powiedzieć – czyż “piękne chwile” nie są przemijające i ulotne? Są. Czy zdarzają się tylko co pewien czas pomiędzy okresami wysiłku, znoju, pokonywania trudności, radzenia sobie z codzienną monotonią i “szarzyzną”? Tak. Czy jest ich stosunkowo niewiele w porównaniu z harówką w pracy, obowiązkami, zadaniami, koniecznymi lecz nundymi działaniami? Nie sposób zaprzeczyć. Czy można czuć się zmęczonym takim życiem i wyczekiwaniem, aż “coś” je przyjemnie urozmaici? To chyba oczywiste. Czy zatem nie jest zrozumiałe zwątpienie w sens tego wszystkiego? Niestety tak. Trudno się z tymi wnioskami nie zgodzić. Pod jednym wszakże warunkiem – że przyjmiemy ramy odniesienia, jakie narzuca cytowany utwór, wraz ze wszystkimi z góry przyjętymi założeniami, ukrytymi w zakamarkach tych ram.

Nie od dziś wiadomo, że próby zatrzymania umykających chwil prowadzą tylko do frustracji, zniechęcenia i jeszcze większego cierpienia. Przeciąganie miłego spotkania, dokładki ulubionej potrawy, zakup nowego gadżetu, kolejna impreza itp. na niewiele się zdadzą. Wydłużanie na siłę przyjemnych chwil sprawia, że są coraz mniej przyjemne, potrzeba coraz silniejszych ich “dawek”, a i one w końcu przemijają. Zatem co możemy zrobić? Jak sobie pomóc wobec nietrwałości tego, co chcielibyśmy zatrzymać jeśli nie na zawsze, to przynajmniej na znacznie dłużej?

Zarządzanie swoimi wspomnieniami

Wyborną odpowiedzią  na te pytania jest książka duńskiego autora, Meika Wikinga:

Jest ona zachętą do tego, żeby nie czekać biernie, aż “piękna chwila” sama się wydarzy, lecz by aktywnie ją tworzyć. Wyjaśnia również, jak konkretnie to robić. Można powiedzieć, że proponowane przez Wikinga proste metody są wspaniałym uzupełnieniem  systemu “nasycania się dobrem” autorstwa Ricka Hansona. Więcej o narzędziach stosowanych przez Hansona znajduje się w moich wcześniejszych wpisach: https://econlp.eu/blog/nlp-a-psycho-neurologia/ ,  https://econlp.eu/blog/neuroplastycznosc-sterowana/.

Hanson skupia się na roli systematycznego odtwarzania pozytywnych stanów i doświadczeń tak, aby się ono zautomatyzowało i stało się niejako funkcją “domyślną” naszego mózgu. Natomiast Wiking uczy jak gromadzić, pomnażać, wzmacniać, pogłębiać i utrwalać pozytywne doświadczenia zarówno te, w których uczestniczymy aktualnie, jak też posiadane wspomnienia. W ten sposób skarbiec wewnętrznych zasobów staje się coraz większy i coraz bardziej zróżnicowany. Choć autor nie odwołuje się bezpośrednio do NLP, to obficie korzysta z jego praktycznej wiedzy. Podkreśla rolę angażowania wszystkich zmysłów, aby wspomnienie stało się możliwie najbardziej “żywe” i porywające. W tym samym celu mówi o “podkręcaniu emocji”, o nadawaniu szczególnego i pozytywnego znaczenia wydarzeniom  (w NLP nazywa się to “ramowaniem” i “prze-ramowaniem”), zachęca do tworzenia i opowiadania historyjek na temat przyjemnych sytuacji i doznań, dzięki czemu łatwiej utrwalają się one zarówno w pamięci jawnej, jak i ukrytej (nieświadomej). Pisze także o outsourcingu pamięci, czyli wspieraniu jej fotografiami, nagraniami audio i wideo, wszelkiego rodzaju pamiątkami itp. Czyli – stosując terminologię NLP – zróżnicowanymi formami zakotwiczeń, pozwalających szybko i łatwo przywoływać pozytywne  skojarzenia powiązane z danym miejscem i czasem.

Meik Wiking, dyrektor Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopenhadze

Okresy wakacji, urlopów, ferii i im podobnych to jedne z najbardziej sprzyjających okazji do gromadzenia pozytywnych doświadczeń i powiększania w ten sposób swoich zasobów wewnętrznych. Nawet wówczas, kiedy one już się zakończą, ale wspomnienia pozostają jeszcze świeże. Istotną rolę odgrywają w tym odpowiednie zaangażowanie i ukierunkowanie naszej uwagi i pamięci. Dla wielu osób czas urlopu wydaje się być dodatkowym źródłem stresu, biorąc pod uwagę wysiłek organizacyjny związany z wyjazdem, z powrotem, kaprysy pogody, utrudnienia komunikacyjne i inne nieprzewidziane przeszkody. Mimo to, czas wolny od pracy czy nauki sprzyja kontaktom z przyrodą, spotkaniom towarzyskim, zwiedzaniu lub po prostu odpoczynkowi od aktywności zawodowej, zajmowaniu się swoim hobby i relaksowi. Aby jak najlepiej spożytkować go dla powiększania swojego wewnętrznego skarbca zasobów, potrzebujemy odpowiedniej wiedzy i wypróbowanych, prostych metod, których Wiking dostarcza w swojej książce.

Wspomnienia z teraźniejszości

Podążając za jego instrukcjami łączymy przyjemne z pożytecznym, ponieważ przy okazji ćwiczymy swoją pamięć i umiejętności bardziej wydajnego uczenia się ze swoich doświadczeń. Co więcej, choć tytuł książki odnosi się do pamięci i wspomnień, to stosując opisane w niej metody, paradoksalnie i nieoczekiwanie, ćwiczymy uważność oraz umiejętność cieszenia się tym, co “tu i teraz”. Dzieje się tak dlatego, że pielęgnowanie i wzbogacanie wspomnień wymaga zatrzymania się i świadomego przeżywania swoich pozytywnych doświadczeń. To przy okazji pomaga bardziej się nimi delektować, a w konsekwencji rozwijać zdolność kontemplacyjnego uczestniczenia w chwili bieżącej. Przecież nawet gdy przywołujemy w pamięci jakieś wspomnienie, to ożywiamy się w sobie właśnie tu i teraz, a nasz psychofizyczny organizm widzi, słyszy i czuje się wtedy tak samo lub co najmniej podobnie, jakby to działo się obecnie. Maria Konopnicka zachęcała:

Żyj – nie w chwili co ulata,

Ani w minionej godzinie,

Ani w tej, która przyjdzie i znowu przeminie,

Lecz w nieskończonym Dziś świata.

 

Ze “Sztuki tworzenia wspomnień” wynika wiele ważnych wniosków i możliwości, które są zupełnie niewidoczne z perspektywy piosenki “Dżemu”. Oto kilka najistotniejszych:

  • Nie trzeba pasywnie czekać, aż w życiu zdarzą się “piękne chwile”, lecz możemy je intencjonalnie tworzyć i mnożyć.
  • Można utrwalać bieżące pozytywne wrażenia w swojej pamięci, wykorzystując do tego różnorodne środki wewnętrzne (sposoby dostępu do subiektywnych zapisów), jak i zewnętrzne, ułatwiające przywracanie wspomnień.
  • Możemy celowo gromadzić wspomnienia i odpowiednio je selekcjonować, skupiając się na najbardziej użytecznych i wspierających.
  • Wspomnienia nie giną bezpowrotnie, nawet jeśli o nich zapominamy, lecz możemy je ożywiać i właściwie spożytkować.
  • Wspomnienia nie są jedynie niewiele znaczą pozostałością po utraconych chwilach, lecz trwałym zapisem zdarzeń i sytuacji, których przywołanie i aktywowanie budzi nie tylko ogólne skojarzenia, ale też konkretne doznania zmysłowe, emocje, a nawet reakcje fizjologiczne.
  • Możemy aktywnie wspierać swoją pamięć w zadaniu przechowywania i “gospodarowania” wspomnieniami tak, by przynosiło to nam najwięcej korzyści.
  • To my decydujemy, jakie treści wypełniają nasze serca i umysły, oraz jak wiele “pięknych chwil” wypełnia nasze życie. Zmiana w tym zakresie zależy od nas samych.
  • Świadomie rozwijając sztukę tworzenia wspomnień i korzystania z nich, trenujemy swoją nieświadomość tak, że w końcu powstaje automatyczny nawyk skupiania się na pozytywnych aspektach naszych przeżyć i przenoszenia ich zapisów do pamięci utajonej (trwale dostępnych w nieświadomości).

W pewnym sensie my jako jednostki, ale także jako gatunek ludzki potrzebujemy odzyskać kontemplacyjny aspekt życia, niezbędny do bardziej zrównoważonego funkcjonowania, czy wręcz do przetrwania. Nadaktywność, ostra rywalizacja i pogoń za osiągnięciami, nadmierna konsumpcja i powiązane z nimi zjawiska nie prowadzą bowiem do prawdziwego postępu i dobrostanu, lecz na krawędź przepaści. Wiele miejsca temu tematowi poświęcił Paul Pearsall w swojej książce “Toksyczny sukces” (Wydawnictwo Rebis, 2003), ale to temat na osobne omówienie. “Sztuka tworzenia wspomnień” Meika Wikinga jest w tym względzie pomocnym antidotum.

 

Od teorii do działania

Wielokrotnie na tym blogu i przy innych okazjach polecam korzystanie z rozmaitych książek. Ilość wartościowych pozycji rośnie lawinowo i wiem, że często trudno jest dokonywać właściwej selekcji. Dlatego dzielę się informacjami na temat źródeł, które sam sprawdziłem, i z których skorzystałem. Ralph Waldo Emerson powiadał, że “Czasem przeczytanie jakiejś książki stanowi o losie człowieka”, a ja doświadczyłem tego wiele razy na samym sobie. Jednak w przypadku nabywania nowych umiejętności książka nie jest w stanie zastąpić żywych interakcji między ludźmi i treningu, ćwiczeń, sprawdzania metod w działaniu. Neurolingwistyczne programowanie ma charakter wybitnie praktyczny i pozwala opanować rozmaite techniki pomocne w osiąganiu celów, o których Wiking i jemu podobni piszą w swoich książkach.

Asocjacja z pozytywnymi stanami, metody kotwiczenia, wzmacniania i spiętrzania swoich wewnętrznych zasobów, neutralizowanie negatywnych zakotwiczeń, uwalnianie się od przeszkadzających emocji, podnoszenie jakości swojego stanu podstawowego (“domyślnego”, w którym nawykowo spędzamy najwięcej czasu) oraz wiele innych – to nieocenione narzędzia, dzięki którym lektura książek takich autorów, jak Meik Wiking, Rick Hanson, David Hamilton czy Joe Dispenza niejako “z konieczności” przekłada się na codzienne życie. Wymienione metody (i wiele im pokrewnych) są elementem programu kursu Praktyk NLP. To podstawowe szkolenie, łatwo przyswajalne, adresowane dla każdego zainteresowanego samodoskonaleniem i podnoszeniem swojej skuteczności. Ale pozory mogą mylić. W rzeczywistości to podstawowe szkolenie dostarcza zaawansowanych środków do natychmiastowego zastosowania w dowolnej dziedzinie życia osobistego i zawodowego. O ile książki są cennym źródłem inspiracji poszerzającej nasze horyzonty, to dopiero trening pod okiem doświadczonych znawców tematu “czyni mistrza”. Więcej informacji o tym szkoleniu znajduje się na stronie: https://econlp.eu/kursy-nlp/praktyk-nlp/

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *