Wprawdzie odnoszę się w obecnym wpisie głównie do profesjonalnej pomocy, jak np. psychoterapia, coaching, poradnictwo psychologiczne itp., to jednak poruszam przy tym uniwersalne zagadnienia, które mają zastosowanie w odniesieniu do każdej profesji, w której występują liczne interakcje z ludźmi, intensywna komunikacja i wymiana oraz konieczność radzenia sobie z powiązanymi problemami. Menedżerowie, liderzy, instruktorzy, szkoleniowcy, pracownicy działów HR, agenci ubezpieczeniowi, nauczyciele, właściciele małych i średnich firm lub po prostu bardziej doświadczeni pracownicy – choć nieformalnie – wielokrotnie i wręcz automatycznie wchodzą w rolę coachów, mentorów, konsultantów czy choćby powierników swoich podwładnych lub po prostu mniej doświadczonych koleżanek i kolegów. Zatem niezależnie od tego, czy zdają sobie z tego sprawę, czy nie, oprócz zadań określonych w ich zakresie obowiązków, coraz częściej występują w roli świadczących pomoc. I nawet jeśli ma ona charakter nieformalny, to stanowi dodatkowe obciążenie, także emocjonalne, co na dłuższą metę zwiększa ryzyko wypalenia.
Nie chodzi jednak o to, by unikać wspomnianego pomagania, bo współczesność po prostu wymaga, by każdy był po trosze coachem, mentorem czy doradcą i wspierał współpracowników w rozwiązywaniu ich problemów, także emocjonalnych, interpersonalych i pokrewnych. Ważne jest natomiast, by wiedzieć, jak przy tym dbać o własną równowagę oraz jak chronić siebie przed ryzykiem wypalenia. Niniejszy tekst dostarcza wskazówek na ten temat, które każdy może dopasować do własnych potrzeb i do specyfiki swojej pracy.
Wybrane czynniki ryzyka
Wyniki badań dotyczących różnic w zakresie poziomu wypalenia zawodowego u psychoterapeutów reprezentujących odmienne podejścia dostarczają interesujących wniosków. Na przykład przeprowadzone w Polsce badanie 100 terapeutów poznawczo-behawioralnych i 100 psychoterapeutów Gestalt nie wykazało istotnych różnic statystycznych między nimi (Rzeszutek, 2013). Jest to zrozumiałe, gdy weźmie się pod uwagę liczne “katalizatory” wypalenia powszechnie obecne w profesjonalnej pomocy, niezależnie od orientacji teoretycznej. Można przypuszczać, że podobnie ma się rzecz w przypadku menedżerów, prawników, liderów i innych – niezależnie od preferencji teoretycznych, specjalizacji w swojej dziedzinie itp., intensywny i długotrwały kontakt z ludźmi oraz związane z nim wyzwania, wcześniej czy później mogą prowadzić do pojawienia się syndromu wypalenia.
Osoby świadczące profesjonalną pomoc, niezależnie od przyjętych modeli, koncepcji i technik, są narażone na długoterminowe ryzyko zawodowe o wieloaspektowym charakterze. Warto uświadomić sobie przynajmniej niektóre z najczęściej występujących grup czynników, które się na nie składają.
1. Wyczerpanie emocjonalne jest spowodowane pracą, której znaczna część przebiega w izolacji. Szczególnie dotyczy to terapeutów, coachów i im podobnych, którzy pozostają przez wiele godzin sam na sam z klientami (lub ich grupami), obciążeni odpowiedzialnością za przebieg sesji i całego procesu. Oczekiwania klientów co do skuteczności otrzymywanej pomocy często są wygórowane i nierealistyczne. Ich frustracja i związane z nią emocje są wyzwaniem, z którym muszą radzić sobie nawet doświadczeni specjaliści w dziedzinie pomagania. Wspomnianą izolację pogłębia również wymóg dyskrecji, który powoduje, że pozostają oni niejako samotni z trudnymi informacjami, ale także ze swoimi przeżyciami, jakie temu towarzyszą.
2. Zastępcza traumatyzacja. Świadczący pomoc mają do czynienia z ludzkimi problemami, cierpieniem a nawet z patologią w ilości niewyobrażalnej dla przeciętnego człowieka. Oznacza to, że ich umysły z konieczności wypełniają się treściami i opisami, które dotyczą wszelkiego rodzaju dylematów, konfliktów, uwikłań relacyjnych i emocjonalnych, a także traum, uzależnień, trudnych zdarzeń, krzywd i szerokiego spektrum zachowań odbiegających od normy. Aby zrozumieć sytuację przyjmujących pomoc, osoba pomagająca tworzy reprezentację poznawczą ich problemów w sposób wystarczająco szczegółowy i pogłębiony, by obrać odpowiedni kierunek pracy. Obecność tych reprezentacji w umyśle pomagającego zwykle ma charakter trwały (nawet gdy świadoma uwaga zajmuje się już czym innym). Z jednej strony wzbogacają one jego doświadczenie zawodowe, lecz z drugiej stanowią poważne obciążenie psychologiczne, które gromadząc się przez lata może doprowadzić do przekroczenia w końcu progu tolerancji. Tym bardziej, że zwykle w ramach swojego szkolenia osoby zawodowo udzielające pomocy lub wpierające rozwój innych są trenowane w rozwijaniu szczególnego rodzaju wrażliwości, otwartości i empatii. Powstaje więc pytanie, jak długo jesteśmy w stanie wytrzymać permanentny kontakt z trudnościami innych? Trzeba bowiem wziąć pod uwagę, że z racji zawodu i pełnionej funkcji udzielający wsparcia regularnie borykają się ze swego rodzaju nienaturalną sytuacją, w której ich uwaga jest absorbowana obciążającymi treściami, kontaktami i relacjami nieproporcjonalnie bardziej w porównaniu do innych zawodów.
3. Frustracja, bezradność i poczucie nieskuteczności. W porównaniu do naprawy samochodów, uprawy roślin, produkcji mebli, budowy domów czy chirurgii, usługi w zakresie pomocy psychologicznej i pokrewne często są niewymierne, a wykonujące je osoby w wielu przypadkach nie widzą bezpośrednich efektów swoich działań. Często towarzyszą temu wątpliwości dotyczące swoich kompetencji w zakresie pełnionej roli. Gdy po miesiącach, a czasem latach nie widać konkretnej poprawy w funkcjonowaniu pacjenta, gdy poprawne zastosowanie narzędzi coachingu lub jakiekolwiek inne wsparcie nie przynosi oczekiwanych skutków, osłabia się poczucie własnej wartości oraz sensu wykonywanej pracy. Także np. trenerzy grupowi często nie wiedzą na ile prowadzone przez nich szkolenia są przydatne, mediatorzy czują się sfrustrowani, bo ich praca nie przynosi efektów, gdy strony dają się zdominować emocjom, a konsultanci prawni skarżą się, że klienci wpuszczają ich propozycje “jednym uchem, a wypuszczają drugim”, po czym podejmują działania na swoją szkodę.
Czy menedżerowie są specjalistami w dziedzinie pomagania? Autor tej książki, John Hayes odpowiada twierdząco. Jej celem jest ułatwienie menedżerom rozwinięcia umiejętności pomagania kluczowych w zarządzaniu, jak: zwiększanie samoświadomości, budowanie kontaktu, harmonizowanie relacji, aktywne słuchanie, empatia, udzielanie informacji zwrotnej i wiele innych. Pozycja dostępna na: https://www.amazon.com/Developing-Manager-Helper-Self-Development-Managers/dp/0415110084/ref=sr_1_1?dchild=1&keywords=developing+manager+as+a+helper&qid=1625496306&sr=8-1
Gdy dodatkowo porównujemy naszą pracę do tych wszystkich wspaniałych studiów przypadków opisywanych w literaturze lub przedstawianych podczas konferencji, to niezależnie od inspiracji, jakie możemy z nich czerpać, często “dołują” nas one jeszcze bardziej, jak to wyraził mój kolega. Takie opisy ukazują najczęściej ciekawe przypadki, po mistrzowsku zastosowane techniki, kreatywność i biegłość autora. No i oczywiście pozytywne rezultaty. Zapominamy przy tym, że znacznie rzadziej przedstawiane są opisy nieudanych przypadków, błędów popełnianych przez autorów oraz braku skuteczności stosowanych metod (każda ma przecież ograniczenia).
4. Konieczność permanentnego radzenia sobie z pułapkami relacyjnymi. Jedni pacjenci idealizują terapeutę (coacha, menedżera itd.), inni go oskarżają, a nawet demonizują. Niektórzy próbują zmieniać charakter relacji z formalnej na bardziej prywatną, stosują różne sposoby uwodzenia, gier, manipulacji, rywalizacji itp. Oczekiwania poszczególnych klientów bywają bardzo różne, od czysto technicznych, poprzez potrzebę nawiązania bliskiej relacji emocjonalnej, po magiczne. A niekiedy terapeuta jest traktowany przez pacjenta jako adresat roszczeń i odpłaty za dawne krzywdy. Wymaga to od terapeuty nieustannego równoważenia swojego zaangażowania i relacji bliskości ze zdrowym dystansem i ochroną swoich granic. Jednak w sposób naturalny terapeuci mogą także doświadczać pomieszania, zdenerwowania, oburzenia, żalu, poczucia krzywdy czy odrzucenia. Posiadają co prawda odpowiednie ramy teoretyczne, pozwalające im rozumieć, co się dzieje i dlaczego, są też zwykle przygotowani do tego, jak radzić sobie z podobnymi sytuacjami oraz z własnymi emocjami, które im towarzyszą. Jednak te emocje się pojawiają i pozostawiają ślad. Gdy takich przypadków równolegle jest więcej, trudność się potęguje, a poziom stresu znacznie wzrasta.
5. Cyklicznie powtarzający się smutek związany z rozstaniami. Specjaliści w zakresie profesjonalnej pomocy poznają coraz to nowe osoby, towarzyszą im w ich procesie przemian, czasem długoterminowo, nawiązują bliski kontakt, angażują swoją uwagę, zasoby poznawcze i emocjonalne, a potem klienci odchodzą i w większości przypadków nie wiadomo, co się z nimi później dzieje. Zwykle mówi się o przywiązaniu klienta do terapeuty, sporadycznie o przywiązaniu terapeuty do klienta, a niekiedy wydaje się to być w ogóle tematem tabu. Powszechna opinia głosi, że przecież “to tylko terapia”, jest kontrakt, są jasno określone role, są zadania do wykonania, a na przywiązanie, bliskość emocjonalną itp. jest dla terapeuty miejsce w jego życiu prywatnym, ale nie w gabinecie. Czyżby? Czy w gabinecie przestajemy być ludźmi? Czy posiadamy taki “przycisk”, który pozwala wyłączyć sferę emocjonalną i nasze ludzkie potrzeby, bo właśnie postanowiliśmy być tylko “obiektywni” i “rzeczowi”?
Oczywiście ważne jest, by terapeuta czuwał nad pozostawaniem we właściwej roli i nad zachowaniem granic, by miał świadomość ewentualnego ryzyka ich przekroczenia ze swojej strony (np. w ramach kompensowania sobie deficytów z życia osobistego). Jak jednak zwracają uwagę przedstawiciele nurtu humanistyczno-egzystencjalnego, niezależnie od mechanizmów przeniesienia, przeciwprzeniesienia (reakcja pomagającego na przeniesienie wspomaganego) i pokrewnych, poza grami, maskami i rolami, podczas terapii spotykają się dwie unikalne istoty ludzkie, które rozwijają równie unikalną więź. I niezależnie od świadomych oraz nieświadomych uwikłań, które mogą się wówczas pojawiać, owa relacja jest z tego punktu widzenia jak najbardziej rzeczywista i autentyczna. Lecz wcześniej czy później terapia się kończy i trzeba się rozstać. Całkiem naturalnie może u terapeuty pojawić się wtedy smutek i żal, choć nie zawsze dopuszczane do świadomości, bo przecież wiadomo – jest to uważane za “nieprofesjonalne”. Wiemy jednak, że zaprzeczanie uczuciom nie rozwiązuje sprawy. A gdy przez lata takie przeżycia się gromadzą, mogą dodatkowo wyczerpywać emocjonalnie i sprzyjać wypaleniu (Zur, bdp).
6. Jednokierunkowa otwartość i intymność. Jak podkreśla cytowany wyżej Ofer Zur, podczas gdy pacjenci odsłaniają przed terapeutami najbardziej osobiste i intymne aspekty swojego życia, to ci drudzy muszą komunikować tylko to, co jest odpowiednie i pomocne dla pacjentów. Ten konieczny w profesjonalnej pomocy brak równowagi i symetrii, powoduje ciągłą konieczność równoległego radzenia sobie z trudnościami (często dramatami) przeżywanymi przez pacjentów oraz z własnymi, ale tylko “w sobie”, najczęściej bez możliwości ich ekspresji. Pozostawanie latami w takiej roli może utrwalać i automatyzować podobny sposób funkcjonowania także poza gabinetem, w stosunku do bliskich. Przy tym, konsekwencją ciągłego zajmowania się problemami innych ludzi może być niezauważanie lub bagatelizowanie swoich własnych. Lepiej jak najszybciej rozbroić taką bombę z opóźnionym zapłonem, zanim eksploduje na przykład w postaci syndromu wypalenia.
Oszacowanie stopnia i zakresu ryzyka we własnej praktyce zawodowej to już wiele. Sama autodiagnoza w tym względzie to jednak za mało, trzeba przejść do aktywnych sposobów zapobiegania i neutralizowania wypalenia w swojej pracy.
Sposoby przeciwdziałania wypaleniu
1. Regularne korzystanie z superwizji i konsultacji. Poza oczywistymi korzyściami merytorycznymi z niej płynącymi, warto zwrócić również uwagę, że dzięki superwizji wreszcie nie musimy sami borykać się z obciążającymi emocjonalnie treściami przekazywanymi przez klientów. I wreszcie to my zostajemy wysłuchani, to my możemy wyrazić nasze trudności i wątpliwości związane z pracą. W ten sposób redukuje się stały w profesjonalnej pomocy brak równowagi w obszarze dawania i przyjmowania (czasu, uwagi, wsparcia itd.), oraz poczucie osamotnienia.
2. Korzystanie z własnej psychoterapii, coachingu, treningów grupowych itp. Warto podkreślić, że oprócz licznych korzyści osobistych uczestnictwo jako klient w indywidualnych i grupowych formach pomocy i rozwoju zapobiega powszechnemu wśród zawodowych “pomagaczy” ryzyku zaniedbywania własnych problemów. Jest to także sposób przeciwdziałania wzorcowi jednostronnej otwartości i intymności, o którym była mowa wyżej. Bycie w pozycji pacjenta/klienta zapobiega także zamykaniu się i usztywnianiu w roli pomagającego. To dlatego słynny psychoterapeuta, Irvin Yalom, będąc już w podeszłym wieku co pewien czas wznawiał własną psychoterapię. Podkreślał również, że nie wszystkie problemy związane z praktyką lub odkryte u siebie w trakcie jej prowadzenia dadzą się rozwiązać w ramach superwizji. Dlatego zróżnicowane formy korzystania z profesjonalnego wsparcia stają się wręcz nieodzowne.
3. Przynależność do organizacji zawodowych umożliwia łatwiejszy dostęp do wspólnoty przedstawicieli naszej profesji oraz do ich doświadczenia. Pomaga być bardziej na bieżąco z dotyczącymi jej nowinkami; daje poczucie przynależności do tej wspólnoty, redukując tym samym wrażenie osamotnienia i zasila motywację.
4. Stały rozwój zawodowy. Warsztaty, kursy, udział w konferencjach, seminariach itp. dostarczają wiedzy, dają świeży impuls, pogłębiają zrozumienie, ale są to także kolejne okazje do spotkań z koleżankami i kolegami “po fachu”, do poszerzania grona znajomych i do interaktywnej wymiany z nimi. Tego elementu brakuje w przypadku lektur, ale i tu możemy się inspirować, a autorzy stają się dla nas niejako mentorami, odsłaniającymi tajniki ich pracy oraz sposobów radzenia sobie z trudnościami. Czerpiąc od innych, możemy ich modelować, zamiast popadać w rutynę lub wyważać otwarte drzwi.
“Pomoc dla pomagającego. Strategie samopomocy w radzeniu sobie z wypaleniem i stresem.” Książka autorstwa znanej specjalistki w dziedzinie terapii traumy, stosującej w swojej pracy również narzędzia NLP.
5. Interdyscyplinarne podejście do swojej praktyki. Dla poszerzenia horyzontów, umożliwienia sobie nowych wglądów, rozwijania kreatywności, warto jest przynajmniej od czasu do czasu czerpać z dorobku nie tylko odmiennych podejść w obszarze naszego zawodu, ale w ogóle innych dziedzin. Filozofia, kulturoznawstwo, religioznawstwo, socjologia, historia ale także popularne pozycje dotyczące nowej fizyki, biologii itd. pomagają wyjść poza ciasne – jakby nie było – poletko ulubionych koncepcji i wzbogacić obraz świata. Pamiętajmy, że jedną z przyczyn wypalenia jest długotrwałe poruszanie się po ograniczonym terenie własnej dyscypliny, gdzie można znaleźć tylko ograniczoną ilość rozwiązań. Jak relacjonuje Sidney Rosen, jeden z najskuteczniejszych psychoterapeutów, Milton Erickson, posiadał pokaźną bibliotekę, w której znajdowały się książki z przeróżnych dziedzin. Każda książka zawierała podkreślenia, co wskazywało, że została przez Ericksona przeczytana. Gdy choroba przykuła go do wózka inwalidzkiego i nie mógł już utrzymać książki w ręku, oglądał filmy podróżnicze, przyrodnicze, programy popularnonaukowe itp., skąd czerpał inspirację do swoich metafor, ale także radość poznawania (Rosen, 1997). Do końca życia pozostał pasjonatem pomagania.
6. Otwarta komunikacja z rodziną i przyjaciółmi na temat wyzwań w swojej pracy. Po części redukuje ona napięcie i poczucie samotnego dźwigania obciążeń zawodowych. Z drugiej strony, bliskie osoby mogą szybciej dostrzec u nas oznaki wypalenia (lub chronicznego stresu) zanim sami je zauważymy. Taki rodzinno-przyjacielski system wczesnego ostrzegania może spełnić nieocenione zadanie w szybkim podjęciu odpowiednich działań. Ważne jest jednak, zachowanie przy tym odpowiedniego umiaru, by z kolei nie obciążać nadmiernie rodziny swoimi problemami z pracy.
Kolejny i ostatni wpis z tego cyklu będzie poświęcony sposobom redukowania ryzyka wypalenia poprzez samorealizację pozazawodową. To obszar często zaniedbywany i niedoceniany, dlatego warto odrębnie poświęcić mu uwagi.
———–
Bibliografia
Rosen S. (1997). Mój głos podąży za tobą. Terapeutyczne przypowieści Miltona H. Ericksona. Poznań, Zysk i S-ka.
Rzeszutek M. (2013). Wypalenie zawodowe u psychoterapeutów i psychoterapeutek nurtu Gestalt i nurtu poznawczo-behawioralnego. “Roczniki Psychologiczne”, XVI, 1, s. 147-154.
Zur O. (brak daty publikacji). Taking Care Of The Caretaker: How To Avoid Psychotherapists’ Burnout. https://www.zurinstitute.com/burnout/.