Syndrom wypalenia zawodowego i jak mu przeciwdziałać – cz. I

 Kiedy próbuję opisać komuś, czego doświadczam, porównuję siebie do czajnika. Stoję na ogniu, tak jak czajnik, w którym gotuje się woda – usilnie się starając, by podołać problemom i dobrze wykonywać pracę. Ale po latach woda się wygotowała, a ja nadal stoję na ogniu – wypalony czajnik, któremu grozi pęknięcie – Carol B., pracownica społeczna (Maslach, 2015).

Potoczne rozumienie tego, czym jest i jakie skutki powoduje wypalenie zawodowe, tłumaczy je zazwyczaj jako brak motywacji do pracy, ponieważ przestała ona być interesująca, powoduje znudzenie, nie sprawia już przyjemności. Albo jako przesyt zbyt dużą ilością czasu i uwagi poświęcanych danemu zajęciu. Jakkolwiek powyższe elementy mogą towarzyszyć zjawisku wypalenia, to ma ono jednak o wiele bardziej złożony charakter. Jego skutki są też o wiele bardziej poważne i powodują także mierzalne zmiany neurologiczne. Dlatego wiedza na temat wypalenia i umiejętności radzenia sobie z nim są potrzebne wszystkim prowadzącym intensywną aktywność zawodową.

Czym jest wypalenie zawodowe

Jeden z pionierów zajmujących się syndromem wypalenia, Herbert Freudenberger, który w latach 70 ubiegłego wieku wprowadził to pojęcie na stałe do słownika psychologii (ang. burnout), zdefiniował je jako stan wyczerpania spowodowany długotrwałym i intensywnym wydatkowaniem w miejscu pracy swoich sił, energii i zasobów. Towarzyszą mu takie objawy fizyczne, jak ciągłe zmęczenie, wyczerpanie, znużenie, częste bóle głowy, zaburzenia żołądkowo-jelitowe, bezsenność i duszności. Objawy psychologiczne obejmują frustrację, gniew, podejrzliwość, stany depresyjne. Może temu towarzyszyć nadmierne używanie środków uspokajających, nasennych i pokrewnych (Freudenberger, Richelson 1974).

Freudenberger sformułował opis wypalenia głównie na podstawie obserwacji pracowników i wolontariuszy nowojorskiego ośrodka dla młodocianych narkomanów. Z kolei Christina Maslach z Uniwersytetu w Berkeley, wraz ze współpracownikami objęła badaniami pracowników opieki społecznej, personel opieki psychiatrycznej, prawników udzielających pomocy prawnej ubogim, pracowników więziennictwa itp. To znamienne, że pojęcie wypalenia zrodziło się w wyniku badań grup profesjonalistów, których praca polega na pomaganiu. Jak się okazuje, w ich środowisku zjawisko to było najbardziej wyraziste i najłatwiej rozpoznawalne.  Z czasem jednak, zarówno badania własne Maslach, jak i prowadzone na całym świecie wykazały, że syndrom wypalenia dotyczy nie tylko tych, którzy świadczą pomoc zawodowo, ale także osób udzielających jej nieformalnie (długotrwale), np. w kontekście opieki nad chorymi członkami rodziny. Co więcej, występuje ono także w zawodach wprawdzie niezwiązanych bezpośrednio z pomaganiem, lecz których stałym elementem są liczne kontakty z ludźmi, intensywna komunikacja, konflikty i stres związany z relacjami interpersonalnymi. Dotyka więc ono nauczycieli, trenerów grupowych i szkoleniowców, konsultantów, mediatorów, negocjatorów, coachów, menedżerów zespołów, sprzedawców, osoby pełniące funkcje kierownicze itd.

Maslach podkreśla, że w przypadku personelu medycznego, psychologów, terapeutów itp. pojawia się wydłużone poczucie bezsilności, bezradności i braku sensu wykonywanej pracy, zobojętnienie, zniecierpliwienie oraz tendencja do cynizmu i depersonalizacji pacjentów / klientów / podopiecznych /. Są oni wtedy traktowani w chłodny, czasem szorstki sposób, raczej jako “przypadki”, rodzaje problemu czy zaburzenia, niż cierpiący ludzie. Z jednej strony takie zwiększenie dystansu do pacjentów lub podopiecznych i ich problemów jest zrozumiałe jako sposób radzenia sobie z codziennym borykaniem się z ludzkim cierpieniem i obciążającymi emocjonalnie relacjami pomagania, a w wielu sytuacjach można je nawet uznać za niezbędne. Z drugiej jednak, jeśli obojętność zamienia się w stały element funkcjonowania osoby pomagającej, jej praca może przybierać coraz bardziej “służbowy” charakter, skoncentrowany na formalnych ramach, procedurach i technikach, a nie na osobie wspomaganej. To zaś prowadzi wprawdzie do sprawności technicznej i wiedzy eksperckiej, ale znacznie osłabia lub w ogóle wyklucza wspierający i transformujący wpływ samej relacji.

——————–

Na zdjęciu powyżej Christina Maslach, ekspertka w dziedzinie wypalenia zawodowego i Philip Zimbardo. Są małżeństwem od 1972 r. Rok wcześniej Zimbardo przeprowadzał słynny “eksperyment więzienny” na Uniwersytecie Stanforda. Przerwał go w wyniku eskalacji patologicznych postaw i zachowań uczestników, zarówno występujących w roli strażników, jak i więźniów. Ale to właśnie Christina nakłoniła go do tej decyzji. Jej dziadkowie ze strony ojca byli emigrantami z Polski, którzy osiedlili się w San Francisco. Jej ojciec, George J. Maslach, urodzony już w USA, był zasłużonym specjalistą w dziedzinie inżynierii samolotowej i radarowej, związany z Massachusetts Institute of Technology i z Uniwersity of California w Berkeley, gdzie obok prac naukowo-badawczych pełnił także funkcje administracyjne.

——————–

Sam wielokrotnie byłem świadkiem tego zjawiska w pracy różnych zespołów terapeutycznych. Jako młody psychoterapeuta nie rozumiałem zachowania starszych kolegów, którzy podczas zebrań klinicznych często omawiali przypadki swoich pacjentów w sposób bezosobowy, przedmiotowy, jako kategorie psychopatologii, niekiedy prześmiewczy (cynizm, o którym pisze Maslach). Bardzo się wtedy oburzałem. Dzisiaj wiem, że był to sposób radzenia sobie z własnymi kryzysami związanymi z wypaleniem zawodowym po latach pracy i związanym z nią długotrwałym stresie. Oczywiście lepiej znaleźć bardziej konstruktywny sposób odreagowania napięć i frustracji (więcej o tym w następnych wpisach).

Przewlekły stres a syndrom wypalenia

Krótkotrwałe reakcje stresowe są nieodłącznym elementem ludzkiego życia i niezbędnym fizjologicznym “wyposażeniem” potrzebnym do przetrwania.  Mają one wręcz pozytywny wpływ na organizm, mobilizując go do działania, dodając energii, podnosząc wydajność. Czym innym jest jednak stres przewlekły, gdy naturalne rytmy psychobiologiczne pozostają permanentnie zakłócone, a organizm przez długi czas  musi czerpać ze swoich rezerw bez możliwości przejścia w pełen tryb odprężenia i regeneracji. Wtedy hormony stresu, które są dobroczynne w krótkim czasie, zamieniają się w neurotoksyny o wydłużonym działaniu. Na przykład adrenalina rozregulowuje w takich przypadkach układ krążenia i pracę serca, przyczynia się do kłopotów ze snem, a nadmiar kortyzolu osłabia układ immunologiczny. Kortyzol jest również odpowiedzialny za śmierć komórek mózgowych, głównie w hipokampie, który pełni ważną rolę w procesach pamięci i uczenia się, ale także w neurogenezie (produkcji nowych neuronów). Im większa neurogeneza, tym bardziej odnawia się i usprawnia mózg, co przekłada się na ogólny stan zdrowia psychofizycznego, w tym na poziom radzenia sobie ze stresem. Dziś wiadomo, że mózg (głównie właśnie w hipokampie) zachowuje zdolność tworzenia nowych komórek mózgowych przez całe życie (Cortright, 2017). Potrzebuje jednak do tego odpowiednich warunków, których przewlekły stres jest całkowitym przeciwieństwem.  Osłabienie przy tym pracy hipokampa ogranicza m.in. odporność na stres, co zwrotnie wpływa negatywnie na hipokamp i błędne koło się zamyka.

Profesor psychologii z California Institute of Integral Studies, Brant Cortright, zwraca uwagę, że można mówić o trzech rodzajach stresu, odpowiadających trójdzielnej budowie ludzkiego mózgu:

  1. Pień mózgu, najstarsza ewolucyjnie część zwana czasem “gadzim mózgiem”, odpowiada za stres związany z przetrwaniem. Natychmiastowa reakcja “walcz albo uciekaj” jest nieoceniona, gdy będąc na środku przejścia dla pieszych zauważamy nagle szybko zbliżający się ambulans na sygnale, który właśnie wyłonił się zza zakrętu. I chociaż odczuwamy wtedy skok tętna i mobilizację całego organizmu, to po drugiej stronie przejścia, gdzie znaleźliśmy się w mgnieniu oka, zagrożenie już nie istnieje. Funkcje organizmu stopniowo wracają do normy, emocje opadają i wracamy do zwykłego trybu działania.

  1. U naczelnych występuje także stres społeczny, którym steruje układ limbiczny. Małpy znajdujące się na dole hierarchii w stadzie najbardziej są na niego narażone, jednak dzięki odpowiednim zachowaniom (np. wycofaniu się w porę z konfrontacji, gestom uległości itp.) są w stanie regulować jego poziom. W świecie ludzkim jest to oczywiście bardziej złożone, ale i tutaj, gdy np. jednostka rozwiązuje konflikt ze współpracownikiem, wycofuje się z niepotrzebnej rywalizacji lub doprowadza do konstruktywnej konfrontacji (reakcje “walcz albo uciekaj”), organizm dość łatwo odzyskuje homeostazę.

  1. Trzeci rodzaj stresu ma charakter psychologiczny i jest związany z aktywnością kory mózgowej. Zdolność do abstrakcyjnego myślenia, interpretacji, nadawania znaczeń, analizowania przeszłości, przewidywania przyszłości, tworzenia poczucia Ja, samooceny itd. – wszystko to daje człowiekowi możliwości nieosiągalne dla zwierząt. Z drugiej jednak strony staje się właśnie źródłem stresu psychologicznego, który łatwo przybiera postać chroniczną. Jak powiada Cortright, raczej nie grozi nam, że po wyjściu z centrum handlowego napotkamy szarżującego lwa, ale stale doświadczamy napaści na sposób spostrzegania siebie. Jesteśmy oceniani jako osoby od dziecka (zdolny-niezdolny, grzeczna-niegrzeczna itd.), a potem przez wszystkie stopnie edukacji, w pracy, w rodzinie. Obecna walka o “polubienia” na portalach społecznościowych, to oprócz względów komercyjnych przedłużenie tego samego mechanizmu (“lubią mnie, więc jestem”). W ten sposób świat interpersonalny staje się trwałym źródłem stresu.

Cortright podkreśla, że ludzki mózg ewoluował w sposób, który pozwala dość dobrze radzić sobie z dwoma pierwszymi rodzajami stresu. Jednak nasi dawni przodkowie nie musieli martwić się o płacenie rachunków, nie stawali do oceny okresowej pracownika, nie zaciągali kredytów na 20 czy 30 lat, nie groziło im zwolnienie z pracy, a problem wysokości emerytury w ogóle nie istniał.  Nie podlegali również presji ocen wywieranej np. przez politykę historyczną autorstwa wpływowych środowisk (także w skali globalnej), przez przeciwników ideologicznych, frakcje polityczne czy media z całym ich technologicznym zapleczem. Wszystko to wywiera potężny wpływ na poczucie tożsamości oraz własnej wartości grup i jednostek w skali nigdy wcześniej niespotykanej. Przed tego typu stresorami nie ma dzisiaj ucieczki dla przeciętnego obywatela.

W przypadku profesjonalnej pomocy, oprócz dużej ilości wymagających relacji interpersonalnych (stres społeczny) to właśnie stres psychologiczny stanowi poważne obciążenie i jest nasilany przez wiele czynników. Udzielając superwizji psychoterapeutom (ale także coachom i trenerom) wielokrotnie jestem świadkiem negatywnych emocji towarzyszących niskiej samoocenie superwizantów, borykających się z poczuciem braku swoich kompetencji (nawet mimo licznych szkoleń i wieloletniej praktyki), z wątpliwościami dotyczącymi własnej skuteczności, rozpamiętujących “błędy i porażki” i tworzących czarne scenariusze na przyszłość. Frustracja wynika również z faktu, że terapeuci i im podobni najczęściej nie mają informacji o dalszych efektach ich pracy. Z tego powodu brakuje potwierdzenia jej znaczenia dla osób wspieranych, a udzielający wsparcia często są skłonni uważać, że w gruncie rzeczy nie pomogli lub niewystarczająco pomogli. Kiedy dochodzą do tego “trudne przypadki” w bieżącej pracy, relacje przeniesieniowe, a niekiedy dodatkowo jawne lub ukryte konflikty w zespołach terapeutycznych bądź pokrewnych (stres społeczny), gdy sytuacja taka utrzymuje się zbyt długo, świadczący pomoc znajdują się na równi pochyłej prowadzącej do wypalenia. Z takimi wyzwaniami oprócz psychoterapeutów i psychologów mierzą się coachowie, lekarze i w ogóle personel medyczny, ale także menedżerowie, prawnicy, urzędnicy, liderzy i inni. Jest to związane z tym, że obecnie niezależnie od profesji (choć w niektórych spośród nich ten czynnik jest bardziej, a w innych mniej nasilony, ale jednak zawsze obecny), kontakty z ludźmi, interakcje, porozumiewanie się, konieczność radzenia sobie z konfliktami, kryzysami, i to często pod dużą presją czasu, są nieodłącznym elementem aktywności zawodowej.

Podsumowując, syndrom wypalenia jest zależny od czynników indywidualnych oraz strukturalno-organizacyjnych, obecnie także w skali światowej. O ile w przypadku tych drugich niewiele możemy zrobić, to w kwestii np. stylów radzenia sobie ze stresem, sposobów motywowania siebie do pracy, dostrzegania i redukowania zwiastunów wypalenia możemy mieć o wiele większą kontrolę. Tym zagadnieniom będzie poświęcona druga część artykułu.

(Niniejszy wpis to zmodyfikowana i zaktualizowana wersja artykułu, który pod tym samym tytułem został opublikowany w 2019 r. w czasopiśmie Remedium.)

Bibliografia

Cortright B. (2017). Neurogeneza – regeneracja mózgu. Białystok: Wyd. Vital.

Freudenberger H., Richelson G. (1974). Burnout: The High Cost of High Achievement. New York: Knopf Doubleday Publishing Group.

Maslach Ch. (2015). Burnout: The Cost of Caring. Los Altos: Malor Books.

 

 

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *