Czy czujesz się człowiekiem sukcesu?

Nie staraj się zostać człowiekiem sukcesu, lecz człowiekiem wartościowym

– Albert Einstein

   W dziedzinach zajmujących się ludzkim poznaniem dominuje pogląd, że każde pojęcie stosowane przez daną osobę, posiada swoją reprezentację zmysłową – obraz, dźwięk, odczucie lub ich kombinację. Im prostsze pojęcie, tym bardziej konkretna jest jego reprezentacja. Np. słowo „ jabłko” automatycznie przywołuje skojarzenie obrazowe, smakowe, zapachowe itd., które ma bezpośredni związek z doświadczeniami, jakie zgromadziliśmy na temat jabłek.  

 

   Istnieją również pojęcia abstrakcyjne, które nie posiadają prostej zmysłowej reprezentacji, odnoszącej się bezpośrednio do tego czy innego obiektu lub zjawiska w świecie zewnętrznym, w przeciwieństwie do tego, jak mogliśmy to zrobić w przykładzie z jabłkiem. Proces powstawania ich reprezentacji umysłowych jest znacznie bardziej złożony. Weźmy np. pojęcie „sukces”. Aby dziecko zrozumiało co to słowo znaczy, musi być spełnionych wiele warunków. Przede wszystkim potrzebny jest odpowiedni zestaw doświadczeń związanych z określonymi własnymi działaniami, wyborami, decyzjami oraz reakcjami otoczenia na nie. Na przykład Kasia, uczennica szkoły podstawowej, spędziła kilka popołudni przygotowując się do klasówki z matematyki. Nie przepada za tym przedmiotem i nie uważa siebie za szczególnie uzdolnioną w tym kierunku, więc wkłada więcej wysiłku w przygotowania. Z klasówki dostaje 3+. Gdy dowiadują się o tym rodzice, wyrażają swoje zadowolenie, doceniają jej wysiłek i gratulują córce, tym bardziej, że wiedzą, iż większość uczniów z jej klasy w ogóle nie zaliczyła tej pracy. „Najważniejsze to starać się i osiągać wystarczająco dużo” – powiadają. Podobne sytuacje, odnoszące się także do innych przedmiotów, a nawet pozaszkolnych dziedzin, jak np. nauka jazdy na nartach, gry na gitarze itp., powtarzają się wielokrotnie. Nawet, gdy Kasia dostaje z jakiejś pracy ocenę niedostateczną, rodzice komentują: „Nie zawsze się udaje, to normalne. Nam też się to zdarzało. Następnym razem przygotujesz się lepiej i na pewno sobie poradzisz. Poza tym, oprócz poziomu wiedzy stopień zależy od wielu rzeczy – twojego samopoczucia, ‘humoru’ nauczyciela i innych. Ważne jest, żebyś się uczyła dla siebie.”

   Agata, z tej samej klasówki otrzymała 4+ i znalazła się w czołówce, ponieważ była tylko jedna wyższa ocena, piątka (to autentyczny przypadek). Gdy dowiedzieli się o tym jej rodzice, zapytali – „A dlaczego ty nie dostałaś piątki? Skoro twoja koleżanka mogła, to ty też. Nie starasz się!” Agata odpowiada: „Uczyłam się, i to dużo, sami widzieliście, ale nie wyszło…” – „Jakbyś się porządnie uczyła, to dostałabyś piątkę.” Sytuacje tego typu powtarzają się często. Kiedy Agata jest oceniana na piątkę z jednego przedmiotu, rodzice pomijają to milczeniem, zwracając uwagę na to, że z innego ma „tylko” czwórkę.

  Kasia zaczyna kojarzyć sobie pojęcie „sukces” z pracą, wysiłkiem i staraniami, które wcześniej czy później przyniosą rezultaty. Sukces zaczyna być dla niej równoznaczny z ponawianiem prób, mimo przejściowych niepowodzeń. A więc sama już konsekwencja w dążeniu do celu to dla niej sukces.

   Dla Agaty sukces oznacza coś nierealnego, mglistego, niedościgłego, co stale znajduje się „za horyzontem” lub obok niej. Poznałem ją, gdy była dorosłą osobą z udaną karierą zawodową (studia ukończone z wyróżnieniem), samodzielną finansowo i materialnie, posiadającą przyjaciół, prestiż i lubianą, ale… nieszczęśliwą – z niską samooceną i poczuciem, że sukces życiowy jest dla niej wciąż tak samo odległy. Zaś wszelkie jej osiągnięcia to “za mało”.

  Te dwa przykłady dobrze ilustrują, jak skomplikowany jest proces tworzenia przez jednostkę mentalnych reprezentacji tak ogólnych i niejednoznacznych pojęć, jak „sukces”. Oprócz wspomnianych wcześniej czynników, do powstania owych reprezentacji niezbędny jest kontekst społeczny i sytuacyjny. „Sukces” musi być umieszczony w jakichś ramach, które umożliwiają dokonanie jego oceny i pomocnych porównań. Np. „Gdy postarasz się jeszcze bardziej, niż teraz, przyniesie to lepsze efekty” jest porównaniem dwóch rodzajów działania, oraz sprzężonych z nimi wyników – obecnych z przyszłymi. Albo „Cztery plus to za mało, skoro koleżanka dostała piątkę” – to zdanie porównuje własne osiągnięcia z rezultatami innych (w tym przypadku na własną niekorzyść).

  Aby wiedzieć, jak rozumieć „sukces” jednostka potrzebuje również jakichś kryteriów, mierników, które są bardziej konkretne od samego pojęcia. Otoczenie uczy nas owych kryteriów często nie wprost. Dla Kasi, po pewnym czasie staje się oczywiste, że wówczas, gdy wytrwale do czegoś dąży, gdy poświęca swój czas i energię na to dążenie, że wykorzystuje swoje możliwości najlepiej, jak umie, to końcowa ocena – jakkolwiek ważna – nabiera znaczenia drugorzędnego. Bowiem w samym  p r o c e s i e  swojej pracy zdobywa wiedzę, umiejętności i doświadczenie, które są dla niej najważniejsze (w tym przypadku „droga jest celem”, jak głosi wschodnie powiedzenie). Zupełnie inaczej sprawa wygląda u Agaty. Nie jest ważne, że się uczy, że umie, może nawet w większym stopniu, niż jest jej to potrzebne. Największe znaczenie ma „stopień w dzienniku”. A nawet jeśli jest to najwyższa ocena, to jeszcze niewiele znaczy, bo na pewno są dziedziny, w których może być lepsza… Streszczając, można powiedzieć, że w przypadku Kasi kryterium sukcesu są korzyści wynikające z uczenia się (wiedza, umiejętności itp.), a w przypadku Agaty bycie „najlepszą” (w przełożeniu na zewnętrzne oceny) i najlepiej we wszystkim, co jest oczywiście nierealne i stanowi pułapkę perfekcjonizmu.

  Wyobraźmy sobie teraz te dwie osoby, które zaczynają dyskutować ze sobą, czym jest sukces. Czy łatwo osiągną porozumienie? Byłby to raczej proces długotrwały i trudny. W przypadku każdej z nich „sukces” przywołuje diametralnie różne skojarzenia. Kasia – świadomie czy nie – widzi „oczyma umysłu” np. uśmiech i zadowolenie na twarzach rodziców, słyszy brzmienie ich głosu i wspierających komentarzy, odczuwa w ciele określone doznania i emocje, satysfakcję z wielu przeszłych osiągnięć itp. Myśląc o sukcesie, Agata odczuwa żal, smutek, niepokój, ucisk w klatce piersiowej i pojawiają się połączone z nimi obrazy oraz głosy odnoszące się do licznych sytuacji, w których zabrakło docenienia przez rodziców jej wysiłków – „zwykłej pochwały”, jak to określiła.

  Docieramy tu do sedna sprawy, ponieważ staje się teraz oczywiste, że wewnętrzne reprezentacje pojęć tak ogólnych (albo jeszcze bardziej), jak „sukces”, odnoszą się nie do pojedynczego obiektu czy zjawiska, a nawet nie do wybranej, złożonej sytuacji, lecz do całego ich zbioru. Reprezentacja tego rodzaju, to wypadkowa obejmującego nieraz całe okresy życia zestawu sytuacji i związanych z nimi przeżyć oraz wynikających z nich porównań, wniosków, uogólnień, emocji itp. oraz skojarzonych z nimi obrazów, dźwięków doznań cielesnych i – co bardzo ważne – relacji i związków między nimi. I tak, jak w przypadku Kasi i Agaty, mają one charakter bardzo indywidualny i subiektywny, niezależnie od definicji słownikowych czy narzucanych przez mody i kultury (choć oczywiście należy docenić także ich siłę wpływu). Jakże odmienny charakter ma zatem zmysłowa reprezentacja „jabłka” od reprezentacji „sukcesu”. A gdy weźmiemy pod uwagę jeszcze mniej mierzalne pojęcia, jak np. „szczęście”, „spełnienie”, “sprawiedliwość” itp., to ich reprezentacje w umyśle będą jeszcze bardziej złożone i ogólne zarazem. A także tym bardziej osobiste (znowu niezależnie od definicji słownikowych).

   Jeśli zatem nie czujesz się jeszcze, lub niewystarczająco, człowiekiem sukcesu, sprawdź swoją reprezentację mentalno-emocjonalną tego pojęcia. Jakie kryteria osiągnięcia sukcesu przyjmujesz? Czy są to Twoje własne kryteria, czy może pochodzą od innych osób? Na ile są „na czasie”, a w jakim stopniu wymagają uaktualnienia? Pomyśl o tym, w jaki sposób, w jakich okolicznościach nadawałeś/nadawałaś sens słowu „sukces”. Co myślały na ten temat znaczące dla ciebie osoby? Jakie było (może nadal jest) ich nastawienie do sukcesu, do możliwości jego osiągnięcia? Jakie miejsce w ich hierarchii wartości zajmuje sukces? Jak to wszystko mogło wpłynąć na ciebie?

   Pomyśl również o wypowiedzi Einsteina, wybranej jako motto do tego tekstu. Jest ona sformułowana niejako „pod prąd” amerykańskiej pop-filozofii sukcesu. Einstein przypomina o tym, że życie w oparciu o swoje wartości samo w sobie jest wartością, a przez to źródłem satysfakcji. Natomiast usilne dążenie do sukcesu może przeszkadzać w jego osiągnięciu. Kiedyś zetknąłem się z pojęciem „nadmiarowego potencjału” w dążeniu do realizacji celu. Oznacza ono, że jeśli komuś za bardzo zależy, to mimowolnie się napina i usztywnia, wywiera presję na siebie i na otoczenie. I niechcący sabotuje przez to swój sukces.

   Znowu więc najlepsza jest droga złotego środka. Tyle motywacji, starań i wysiłku, ile trzeba, ale nie więcej. Jak w przypadku biegaczy czy innych sportowców. Maksymalny wysiłek mięśni bezpośrednio zaangażowanych w bieg i równoczesne rozluźnienie pozostałych oraz doświadczanie radości biegu zamiast martwienia się „czy będę pierwszy(-a)”. „Sukces to podróż, a nie dotarcie do miejsca przeznaczenia. Działanie jest często ważniejsze, niż osiągnięcie” – powiedział Arthur Ashe (1943-1993), pierwszy afroamerykański członek reprezentacji tenisistów USA w rozgrywkach o Puchar Davisa.

   Ashe wiedział, o czym mówi. Miał chore serce, a jego leczenie opierało się m.in. na transfuzjach krwi. Podczas jednej z transfuzji został zarażony HIV i w efekcie zmarł na AIDS w wieku zaledwie 50 lat. Jednak zanim się to stało, cieszył się swoją „podróżą” i nie szczędził wysiłku, by odbyć ją najlepiej, jak się da. Dzięki temu, niejako przy okazji wygrał wiele turniejów wielkoszlemowych i przeszedł do historii nie tylko sportu, ale także stał się wzorem ukazującym właściwą motywację, dążenie do celu i właściwy stosunek do kwestii sukcesu.